Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że adoptujemy dziecko zareagowałabym śmiechem, stwierdzając, że mówi niedorzecznie: „No coś Ty, my? Ale po co mamy adoptować?”. Nie uwierzyłabym w tamtym momencie. Jednak nasze stabilne życie wkrótce miało się całkowicie  zmienić.

Adopcja a rodzina zastępcza

Byliśmy szczęśliwymi rodzicami dwójki dzieci. Na tamtym etapie nie rozróżnialiśmy nawet „adopcji” od „bycia rodziną zastępczą”. Wydawało nam się, że są to pojęcia tożsame.

Skąd pomysł na adopcję czyli jak to wszystko się zaczęło?

Przyjaciółka namówiła nas, by wziąć udział w akcji świątecznej, organizowanej przez Fundację i przygotować prezent dla dziecka przebywającego w domu dziecka. Później te upominki miały być wręczane małym wychowankom DD.

Dzieci miały narysować lub opisać swoje podarunkowe marzenie. Nam przypadła 5-letnia Zosia👧. Dziewczynka  pragnęła dostać duży domek dla lalek🎎. Córki pomogły nam go wybrać. Pięknie zapakowaliśmy prezent, dołożyliśmy też słodycze oraz list z życzeniami i wysłaliśmy.

Dziecko z Domu Dziecka

W święta myśleliśmy o Zosi. Zastanawialiśmy się, jak spędza te dni i czy spodobał jej się prezent? Nasza przyjaciółka, która wciągnęła nas w tę akcję, była mocno zaangażowana i przewoziła upominki do DD. Pomagała też Świętemu Mikołajowi przy wręczaniu prezentów dzieciom🎁.

Zadzwoniłam do niej, by wypytać o Zosię. Mówiła, że Dziewczynka była szczęśliwa i bardzo spodobał jej się domek. Podczas rozmowy dowiedzieliśmy się też, że Zosia jest dzieckiem z niepełnosprawnością intelektualną. Niestety od 3 lat zgłoszona do adopcji – i nic. Ośrodek adopcyjny nie znajduje dla niej rodziny💔.

Wizyta w Domu Dziecka okazała się niemożliwa

Bardzo zmartwiła nas ta informacja. Odtąd dużo myśleliśmy o Zosi i jej niełatwej sytuacji. Chcieliśmy ją odwiedzić, ale niestety Pani dyrektor DD się nie zgodziła. Dziewczynka bardzo pragnęła mieć rodziców. Wielokrotnie obserwowała, jak inne dzieci trafiają do adopcji i odjeżdżają do nowych domów. Prosiła, by jej też znaleziono rodzinę. Nasze odwiedziny dałyby jej złudną nadzieję i mogłyby jeszcze bardziej poranić wewnętrznie.

Musieliśmy zgodzić się z tą decyzją. Zosia jednak wciąż była w naszych myślach.

Nawet nie wiem kiedy zaproponowałam:

„A może ją adoptujemy? Przecież to jest jej największe marzenie, a nie domek dla lalek!” Mąż przyznał mi rację, ale jeszcze nie był gotowy. Po kilku dniach powiedział, że możemy działać, tylko najpierw musimy porozmawiać z dziewczynkami. Nasze córki przyjęły tę wiadomość z radością. „Będziemy mieć siostrę! Hura!”

Jak adoptować dziecko? Od czego zacząć starania o adopcję? Jakie trzeba spełnić warunki? Jakie są kryteria?

Nie wiedzieliśmy od czego zacząć starania o adopcję? Co zrobić, by Zosia została naszym dzieckiem? Szukając odpowiedzi na te pytania w Internecie natknęliśmy się na sprzeczne informacje. Z niektórych wynikało, że rodziny z dziećmi biologicznymi nie mają szans na adopcję. Jeszcze gdzie indziej przeczytaliśmy o kryteriach dotyczących warunków mieszkaniowych. Cały czas spłacaliśmy kredyt z banku. To właśnie dzięki niemu przed laty kupiliśmy nasze 3 pokojowe mieszkanie.

Czy mając kredyt w ogóle mamy szansę na adopcję? Czy wielkość mieszkania też jest ważna przy adopcji?

Z niektórych znalezionych w Internecie i na różnych forach informacji wynikało, że nie mamy szans. Nie spełniamy warunków. Byliśmy załamani😟.

Dodatkowo nie spełnialiśmy też kryterium dotyczącego wielkości mieszkania. Ponoć dziecko adoptowane powinno mieć swój oddzielny pokój. U nas był salon, nasza sypialnia i pokój dziewczynek. Ten ostatni był największy, więc spokojnie zmieściłyby się w nim wszystkie rzeczy dla jeszcze jednego dziecka. W sieci przeczytałam jednak, że musi być oddzielny pokój. Bez spełnienia tego kryterium dotyczącego wymagań lokalowych nikt nie pozwoli nam adoptować dziecka💔.

Mąż mnie pocieszał, że najwyżej zrobimy pokój dla Zosi w salonie.

Wybór Ośrodka Adopcyjnego – na co zwrócić uwagę? opinie innych…

Kolejny nasz dylemat to podjęcie decyzji, który ośrodek adopcyjny wybrać? W naszym mieście było ich kilka. Próbowaliśmy znaleźć opinie na temat OA, ale były tak skrajne i powierzchowne, że wybór stał się jeszcze trudniejszy.

Który Ośrodek Adopcyjny wybrać? Pomocna Aplikacja z ocenami kandydatów

W końcu przyszedł ten pamiętny dzień i poszliśmy do ośrodka adopcyjnego. W podjęciu decyzji pomogła nam aplikacja Ośrodki Adopcyjne. Zebrane w niej opinie zawierały odpowiedzi dotyczące ✅czasu oczekiwania na kurs i później na adopcję. Ponadto ✅wieku i stanu zdrowia adoptowanych dzieci. W aplikacji mogliśmy też przeczytać, ✅na jakie trudności trafiali kandydaci i co im się nie podobało w pracy OA. Były tam też ✅opinie osób, które nie dostały kwalifikacji na rodziców adopcyjnych i powody takich decyzji. Dodatkowo znalazły się też odpowiedzi na pytanie, ✅czy rodzina poleca ten ośrodek adopcyjny w oparciu o swoje doświadczenia i ✅jak ocenia jego prace w skali od 1 do 10❓

Wybór OA – trudna decyzja

Po gruntownym przestudiowaniu zgromadzonych w tej aplikacji opinii innych kandydatów zdecydowaliśmy o wyborze odpowiedniego miejsca. Umówiliśmy się na pierwszą rozmowę w OA. Byliśmy przygotowani na to, że nie będzie łatwo. I nie było!

Dziecko z traumą…

Panie ciągle mówiły nam o tym, jak będzie trudno po adopcji. Podkreślały też, że to „odbije się” na naszych córkach. Będziemy mieć dla nich mniej czasu. Dziewczynki będą musiały się ciągle nami dzielić. Uświadamiały nam, jak trudna jest opieka nad dzieckiem z traumą. Czy wytrwamy? Może lepiej na tym etapie spokojnie zrezygnować. A jeśli chcemy mieć większą rodzinę to postarać się o kolejne dziecko.

Pamiętam, jak ze łzami w oczach wykrzyczałam wtedy:

„A Zosia? Co z nią będzie jeśli zrezygnujemy?”

Procedura adopcyjna

Na szczęście nie odrzucono nas. Panie z OA pozwoliły nam przystąpić do procedury adopcyjne. Rozwiały też nasze wątpliwości dotyczące kryteriów. Okazało się, że możemy mieć kredyt i starać się o adopcję. Ponadto wcale nie ma wymogu, by dziecko adoptowane miało oddzielny pokój. Konieczne jest tylko przygotowanie dla niego miejsca.

Kurs adopcyjny był dla nas czymś nowym. Wydawało nam się na początku, że skoro mamy już dwie córki, to do niczego nam się nie przyda. Przecież jesteśmy już rodzicami z wieloletnim stażem. I to podwójnymi rodzicami❗

To jednak inne rodzicielstwo…

Ale na tym kursie panie mówiły głównie o problemach i trudnościach związanych z wychowaniem dziecka z traumą. Stopniowo docierało do nas, że to będzie jednak inne rodzicielstwo, niż to, które tak dobrze już znaliśmy.

Mieliśmy chwile zwątpienia. Zwłaszcza wtedy, gdy omawialiśmy temat związany z zaburzeniami więzi. Jak wielkie spustoszenie w dziecku może wywołać brak mamy i taty w jego życiu.

W chwilach zwątpienia pomagała nam jednak ta jedna myśl o Zosi💓. Ta świadomość, że gdzieś tam w Domu Dziecka czeka na nas mała dziewczynka potrzebująca pomocy. I choć nigdy jej nie widzieliśmy i nie rozmawialiśmy to czuliśmy się za nią odpowiedzialni.

W OA od początku wiedzieli, że zależy nam na adopcji konkretnego dziecka, że tylko dla niego rozpoczęliśmy procedurę. W miarę, jak się poznawaliśmy Panie stawały się coraz bardziej nam przychylne. Wspierały nas i przygotowywały do adopcji niepełnosprawnego dziecka.

Gdy otrzymaliśmy kwalifikację na rodziców adopcyjnych czuliśmy się tak bardzo szczęśliwi. Świętowaliśmy ten dzień z naszymi dziewczynkami. Wkrótce czekały nas jeszcze większe emocje. Poznanie z Zosią, a wcześniej odczytanie jej karty. Wreszcie mogliśmy szczegółowo dowiedzieć się na temat stanu zdrowia Zosi i jej poziomu rozwoju. Poznaliśmy też jej trudną przeszłość.

Była ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej, wykorzystywaną seksualnie. Nie wiedzieliśmy o tym wcześniej. To był dla nas szok. „Co ona przeszła❗”

Pierwsze spotkanie z Zosią w Domu Dziecka

I wreszcie nadszedł dzień pierwszego spotkania. Pojechaliśmy do domu dziecka. Budynek z zewnątrz kolorowy z ładnym placem zabaw. Jedna z sal była przygotowana do takich spotkań.  Tak mocno biło mi serce, gdy przyprowadzono nam Zosię.

Drobna filigranowa dziewczynka z dziwnym grymasem na twarzy. Nie wiedziałam, czy to ma być uśmiech czy mina poprzedzająca płacz. Najbardziej poraziły mnie jej oczy – takie puste i obojętne💔.

Po tym spotkaniu ja płakałam, a u męża pojawiły się pierwsze wątpliwości. Pamiętam, jak zaproponował, byśmy się wycofali. Postanowiliśmy odczekać kilka dni, dać sobie czas.

Dla mnie Zosia już od dawna była naszą córką. Mój mąż musiał do tego dojrzeć.

Potem było drugie spotkanie i kolejne… stopniowo nawiązywaliśmy więź z dzieckiem. Nie było to łatwe. Zosia traktowała nas z dystansem i trochę się nas bała. Miała 5 lat, a zachowywała się jak 3-letnia dziewczynka. Bardzo bała się mojego męża i to od samego początku. Panie tłumaczyły nam, że tak zachowuje się w przypadku wszystkich mężczyzn i że to wynika z jej trudnej przeszłości i tego co ją spotkało.