Gdy kilka lat temu zapukaliśmy z mężem do drzwi Ośrodka Adopcyjnego byliśmy pełni nadziei i ufności. Mieliśmy kochających i otwartych na adopcję rodziców (czyli przyszłych dziadków), przyjaciół, dobrą pracę, mieszkanie, ugruntowany system wartości i wiarę, że może nie jesteśmy idealnymi kandydatami, ale za to dobrymi ludźmi. I zrobimy wszystko, by ten mały człowiek czuł się u nas kochany i szczęśliwy. Wypełniliśmy testy, przy interpretacji których usłyszeliśmy od pani z OA, że dawno nie spotkała małżeństwa tak świadomie i dojrzale podchodzącego do kwestii adopcji. Jakie było nasze zdziwienie, gdy kilka miesięcy później mieliśmy ogromne problemy z uzyskaniem kwalifikacji na rodziców adopcyjnych. Ostatecznie się udało. Jest z nami Tomuś :)
Z rozmów z rodzicami adopcyjnymi dowiedziałam się, że trudności które musieliśmy pokonać, są udziałem bardzo wielu osób, starających się o adopcję. Liczba małżeństw, które w całej Polsce zostają z błahych, czasem wręcz irracjonalnych, powodów odrzucane przez OA jest spora, a kandydaci nie mają szans na odwołanie i w efekcie zmianę decyzji.