Nasza droga: od rodziny zastępczej do adopcyjnej
Byliśmy rodziną zastępczą z kilkuletnim stażem. Mieliśmy pod opieką dwóch braci🧒👶. Czekaliśmy na uregulowanie ich sytuacji prawnej. Sprawa się przedłużała. Sędzia miał wątpliwości. Chłopcy żyli w zawieszeniu. Coraz częściej zwracali się do nas słowami „mamo”, „tato”. Próbowaliśmy tłumaczyć. Nazywaliśmy siebie „ciocią” i „wujkiem”, jednak ta potrzeba posiadania rodziców była silniejsza. Mama biologiczna podejmowała kolejne próby uporządkowania swojego życia. Dużo mówiła o miłości do dzieci. A potem znikała bez śladu na kilka tygodni, a czasem i miesięcy. Było nam żal chłopców. Ile mogli czekać⁉
Sąd, decyzja i pożegnanie – trudne emocje rodzin zastępczych
W końcu nastąpił przełom. Sąd odebrał prawa do opieki nad dziećmi biologicznym rodzicom. Wkrótce chłopcy uzyskali kwalifikację do adopcji. Ośrodek adopcyjny stanął na wysokości zadania i dość szybko znalazł im nowych rodziców👨👩👦👦. Przez kilka tygodni przyjeżdżali do nas w odwiedziny. Spędzali razem czas. Chłopcy coraz więcej o nich mówili. Zaczęli nazywać ich „mamą” i „tatą”. Cieszyli się.
Zrozumiałam wtedy co czują rodziny zastępcze, oddające dzieci do adopcji
Gdy chłopcy odjeżdżali od nas, tuż przed długim weekendem majowym, do nowego domu byli tacy szczęśliwi😊. Machaliśmy im na pożegnanie uśmiechając się. Z trudem powstrzymywałam łzy. Pozostawili pustkę💔. Dziwne uczucie, gdy radość miesza się ze smutkiem. Całą noc po wyjeździe chłopców spędziłam w ich pokoju. Łzy, tęsknota i świadomość, że tak musiało być, że wreszcie mają rodziców. Zrozumiałam wtedy co czują rodziny zastępcze, gdy rozstają się z dziećmi.
Początek majówki i… niespodziewany telefon
Nadchodził długi weekend majowy. Zastanawiałam się, jak go przetrwamy. Zżyliśmy się z chłopcami. Byli u nas prawie dwa lata. Mąż wtedy zaproponował, że może gdzieś wyjedziemy. W domu wszystko ich przypominało. Nie chciałam nigdzie wyjeżdżać. Czułam jednak, że to dobry pomysł.
Dzień, który zmienił wszystko – telefon o noworodku w potrzebie
Byliśmy już spakowani, gdy PCPR powiadomił nas, że jest taka mała dziewczynka💖, która od początku swojego życia leży w szpitalu. Przy porodzie wystąpiły komplikacje. Walczyła o życie, ale teraz jest już dobrze i może zostać wypisana. Niestety aktualnie nie ma wolnych miejsc w żadnej rodzinie zastępczej i pomyśleli o nas. Jeśli się nie zgodzimy to najprawdopodobniej trafi do domu małego dziecka, a jest jeszcze słaba i kontakt z większą liczbą dzieci może stanowić dla niej zagrożenie.
Czy mogliśmy odmówić⁉ Istne „szaleństwo” – ogromne wyzwanie. A przecież to był weekend majowy – pozamykane sklepy. A my mieliśmy skompletować wszystkie niezbędne rzeczy do przyjęcia noworodka. Nieśmiało zapytaliśmy przyjaciół, znajomych i rodzinę czy mogą nam pomóc. Oni przekazali naszą prośbę dalej. Doświadczyliśmy wtedy niesamowitej siły ludzkich serc. W ciągu kilku godzin mieliśmy wszystkie najważniejsze rzeczy, by odebrać maleńką Basię ze szpitala.
Pierwsze spotkanie z Basią – chwila, która zmienia wszystko
Wiedzieliśmy, że Basia💓 nie jest dzieckiem zdrowym, a rokowania dotyczące jej rozwoju są niepewne. Najprawdopodobniej biologiczna mama sięgała po alkohol w ciąży. Jadąc do szpitala zadawałam sobie pytanie: „czy damy radę?”. Pojawiały się wątpliwości – „może jednak trzeba było odmówić?”
Pierwsze spotkanie z Basią na oddziale neonatologii. Wokół inne dzieci. Przy każdym mama. Tylko Basia leżała sama. Była taka malutka. Nie płakała. Nie patrzyła na nas. Po prostu tak leżała w ciszy. Gdy wzięłam ją na ręce coś we mnie „pękło”. Już nie pytałam czy damy radę – wiedziałam, że musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy by zastąpić jej rodziców.
I tak robimy to od blisko 10 lat🥰. Adoptowaliśmy Basię, gdy tylko było to możliwe. Czasem nie jest łatwo. Basia pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Robimy jednak wszystko co tylko w naszej mocy, by zapewnić jej jak najlepsze możliwości do rozwoju. Jesteśmy dumni z każdego osiągnięcia, nawet tego najmniejszego.
Nasza droga do rodzicielstwa – kiedyś pełna żalu, dziś pełna wdzięczności
Przed laty zanim zostaliśmy rodziną zastępczą czułam żal w sercu i rozgoryczenie, że nie mamy dzieci. Było we mnie dużo złości, pretensji i pytań w stylu „Dlaczego?”. Wtedy nie brałam nawet pod uwagę innej możliwości posiadania dzieci niż ciąża. Potem wszystko się zmieniło. Początkowo mieliśmy obawy dotyczące adopcji, stąd zaczęliśmy od bycia rodziną zastępczą. Gdy pojawiła się Basia wiedzieliśmy, że to nasza córka.
✅Poczytaj💕
Więcej historii znajdziecie w naszej najnowszej publikacji: „Od pierwszego spojrzenia…” – adopcja oczami kobiet. Ukazuje różne odcienie macierzyństwa adopcyjnego.
Poniżej fragment z niej o adopcji trójki rodzeństwa, które straciło mamę:
„Zosia – mała, urocza dziewczynka, która „skradła” moje serce chyba najszybciej. Wtulała się we mnie całą sobą… widać było, że jej tego brakuje. Nie znała mamy, nie wiedziała co to buziak, kiedy zrobi się „bu bu”. Nie znała łaskotania i tulenia. Była bardzo plastyczna, jak otwarta niezapisana książka, można było ją dowolnie kształtować.
„Zabawa” w chorobę i umieranie💔…
Po roku zaczęła pytać o swoją mamę, opowiadać o tym, co pamięta. Pojawiła się zabawa w chorobę i umieranie. Lalki miały obrywane głowy i kończyny, zawsze były chore i musiały umrzeć💔. Przerażała mnie ta zabawa, nie mogłam znaleźć odpowiedzi, jak jej pomóc.
Zaczęłam uczyć ją zabawy od nowa, uczyć i tłumaczyć że nie w każdym domu jest choroba i śmierć. Walka trwała ponad pół roku zanim przestała uśmiercać zabawki. Po tym całym czasie razem, widzę że zaczynamy się poznawać na nowo, od początku i budować bardzo powoli trwałą więź. Pierwotne zauroczenie przekształca się w dojrzałą miłość z obu stron💓. Ona dozuje wszystko powoli, małymi kroczkami👣…”
Dla osób bez kursu, które myslą o adopcji i nie wiedzą, jak zacząć‼
Osoby, które dopiero rozważają temat adopcji i zastanawiają się od czego zacząć i jak wygląda cała procedura odsyłam do naszego Zestawu – „Przewodnika po adopcji” . Znajdziecie w nim też aplikację „Ośrodki Adopcyjne” – ułatwiającą wybór OA na podstawie opinii innych kandydatów.